Zdaje mi się, że cała wiedza o moim życiu pochodzi z książek
Jean-Paul Sartre, Mdłości

środa, 1 lipca 2009

łzy


Narcyz powiedział:
– Tak się cieszę, że powróciłeś. Tak bardzo mi ciebie brakowało, co dzień myślałem o tobie, a często lękałem się, że nie będziesz chciał już nigdy wrócić.
Złotousty pokiwał głową:
– No, strata byłaby niewielka.
Narcyz, którego serce płonęło z bólu i miłości, pochylił się ku niemu wolno, i oto uczynił, czego podczas wielu lat ich przyjaźni nie uczynił nigdy, dotknął wargami włosów i czoła Złotoustego. Najpierw? zdumiony, potem przejęty, spostrzegł Złotousty, co się stało.
– Złotousty – szepnął mu przyjaciel do ucha – wybacz, że nie mogłem ci tego wcześniej powiedzieć. Powinienem ci to był powiedzieć, kiedy cię wówczas odwiedziłem w twoim więzieniu w rezydencji biskupiej albo kiedy ujrzałem twoje pierwsze posągi, albo kiedykolwiek indziej. Pozwól, że ci to dzisiaj powiem, jak bardzo cię kocham, czym byłeś dla mnie, jak bogatym uczyniłeś moje życie. Nie będzie to miało dla ciebie wielkiego znaczenia. Jesteś przyzwyczajony do miłości, nie jest ona dla ciebie niczym rzadkim, tak wiele kobiet kochało cię i rozpieszczało. Ze mną jest inaczej. Moje życie było ubogie w miłość, brakowało mi tego, co najlepsze. Nasz opat Daniel powiedział mi kiedyś, że uważa mię za wyniosłego, prawdopodobnie miał rację. Nie jestem niesprawiedliwy wobec ludzi, staram się być sprawiedliwy i cierpliwy w obcowaniu z nimi, ale nie kochałem ich nigdy. Z dwóch uczonych w klasztorze uczeńszy jest mi milszy, nigdy nie kochałem na przykład słabego uczonego mimo tej jego słabości. Jeżeli jednakże wiem, czym jest miłość, to jedynie ze względu na ciebie. Ciebie potrafiłem kochać, ciebie jednego spośród wszystkich ludzi. Nie możesz pojąć, co to oznacza. Oznacza to źródło na pustyni, kwitnące drzewo w samotni. Tobie jednemu zawdzięczam, że serce moje nie uschło, że pozostało we mnie miejsce, do którego dotrzeć może łaska.
Złotousty uśmiechnął się radośnie, nieco zakłopotany. Cichym, spokojnym głosem, jaki miewał w chwilach przytomności, powiedział:
– Kiedy uwolniłeś mię wówczas od szubienicy i jechaliśmy do domu, zapytałem cię o mego konia Gwiazdocha, a ty udzieliłeś mi o nim wiadomości. Wtedy przekonałem się, że ty, który z ledwością odróżniałeś jednego konia od drugiego, troszczyłeś się o konika Gwiazdocha. Zrozumiałem, że czyniłeś to ze względu na mnie, i bardzo byłem z tego uradowany. Teraz widzę, że rzeczywiście tak było i że rzeczywiście mnie kochasz. I ja cię zawsze kochałem, Narcyzie, połowa mego życia była zabieganiem o twoje względy. Wiedziałem, że i ty mnie lubisz, ale nigdy się nie spodziewałem, że mi to kiedy powiesz, ty dumny człowieku. Teraz powiedziałeś mi to, w tej chwili, gdy nie mam już nic innego, gdy wędrówka i wolność, świat i kobiety porzuciły mię. Przyjmuję to, dziękuję ci za to.

Hermann Hesse, Narcyz i Złotousty


Brak komentarzy: