Zdaje mi się, że cała wiedza o moim życiu pochodzi z książek
Jean-Paul Sartre, Mdłości

środa, 17 marca 2010

100 tytułów BBC

Nowe wyzwanie, choć niezbyt jednak mobilizujące... Ale zawsze to coś...

1. Duma i uprzedzenie - Jane Austen
2. Władca Pierścieni - JRR Tolkien
3. Jane Eyre - Charlotte Bronte
4. Seria o Harrym Potterze - JK Rowling
5. Zabić drozdad - Harper Lee
6. Biblia
7. Wichrowe Wzgórza - Emily Bronte
8. Rok 1984 - George Orwell
9. Mroczne materie (seria) - Philip Pullman
10. Wielkie nadzieje - Charles Dickens
11. Małe kobietki - Louisa M Alcott
12. Tessa D’Urberville - Thomas Hardy
13. Paragraf 22 - Joseph Heller
14. Dzieła zebrane Szekspira
15. Rebeka - Daphne Du Maurier
16. Hobbit - JRR Tolkien
17. Birdsong - Sebastian Faulks
18. Buszujący w zbożu - JD Salinger
19. Żona podróżnika w czasie - Audrey Niffenegger
20. Miasteczko Middlemarch - George Eliot
21. Przeminęło z wiatrem - Margaret Mitchell
22. Wielki Gatsby - F Scott Fitzgerald
23. Samotnia (w innym tłumaczeniu: Pustkowie) - Charles Dickens
24. Wojna i pokój - Leo Tolstoy
25. Autostopem przez Galaktykę - Douglas Adams
26. Znowu w Brideshead - Evelyn Waugh
27. Zbrodnia i kara - Fyodor Dostoyevsky
28. Grona gniewu - John Steinbeck
29. Alicja w Krainie Czarów - Lewis Carroll
30. O czym szumią wierzby - Kenneth Grahame
31. Anna Karenina - Leo Tolstoy
32. David Copperfield - Charles Dickens
33. Opowieści z Narnii (cały cykl) - CS Lewis
34. Emma- Jane Austen
35. Perswazje - Jane Austen
36. Lew, Czarwnica i Stara Szafa - CS Lewis
37. Chłopiec z latawcem - Khaled Hosseini
38. Kapitan Corelli (w innym tłumaczeniu: Mandolina kapitana Corellego) - Louis De Bernieres
39. Wyznania Gejszy - Arthur Golden
40. Kubuś Puchatek - AA Milne
41. Folwark zwierzęcy - George Orwell
42. Kod Da Vinci - Dan Brown
43. Sto lat samotności - Gabriel Garcia Marquez
44. Modlitwa za Owena - John Irving
45. Kobieta w bieli - Wilkie Collins
46. Ania z Zielonego Wzgórza - LM Montgomery
47. Z dala od zgiełku - Thomas Hardy
48. Opowieść podręcznej - Margaret Atwood
49. Władca much - William Golding
50. Pokuta - Ian McEwan
51. Życie Pi - Yann Martel
52. Diuna - Frank Herbert
53. Cold Comfort Farm - Stella Gibbons
54. Rozważna i romantyczna - Jane Austen
55. Pretendent do ręki - Vikram Seth
56. Cień wiatru - Carlos Ruiz Zafon
57. Opowieść o dwóch miastach - Charles Dickens
58. Nowy wspaniały świat - Aldous Huxley
59. Dziwny przypadek psa nocną porą (również: Dziwny przypadek z psem nocną porą) - Mark Haddon
60. Miłość w czasach zarazy - Gabriel Garcia Marquez
61. Myszy i ludzie (również: O myszach i ludziach) - John Steinbeck
62. Lolita - Vladimir Nabokov
63. Tajemna historia - Donna Tartt
64. Nostalgia anioła - Alice Sebold
65. Hrabia Monte Christo - Alexandre Dumas
66. W drodze - Jack Kerouac
67. Juda nieznany - Thomas Hardy
68. Dziennik Bridget Jones - Helen Fielding
69. Dzieci północy - Salman Rushdie
70. Moby Dick - Herman Melville
71. Oliver Twist - Charles Dickens
72. Dracula - Bram Stoker
73. Tajemniczy ogród - Frances Hodgson Burnett
74. Zapiski z małej wyspy - Bill Bryson
75. Ulisses - James Joyce
76. Szklany kosz - Sylvia Plath
77. Jaskółki i Amazonki - Arthur Ransome
78. Germinal - Emile Zola
79. Targowisko próżności - William Makepeace Thackeray
80. Opętanie - AS Byatt
81. Opowieść wigilijna - Charles Dickens
82. Atlas chmur - David Mitchell
83. Kolor purpury - Alice Walker
84. Okruchy dnia - Kazuo Ishiguro
85. Pani Bovary - Gustave Flaubert
86. A Fine Balance - Rohinton Mistry
87. Pajęczyna Szarloty - EB White
88. Pięć osób, które spotykamy w niebie - Mitch Albom
89. Przygody Scherlocka Holmesa - Sir Arthur Conan Doyle
90. The Faraway Tree Collection - Enid Blyton
91. Jądro ciemności - Joseph Conrad
92. Mały Książę - Antoine De Saint-Exupery
93. Fabryka os - Iain Banks
94. Wodnikowe Wzgórze - Richard Adams
95. Sprzysiężenie głupców (również: Sprzysiężenie osłów) - John Kennedy Toole
96. Miasteczko jak Alece Springs - Nevil Shute
97. Trzej muszkieterowie - Alexandre Dumas
98. Hamlet - William Shakespeare
99. Charlie i fabryka czekolady - Roald Dahl
100. Nędznicy – Victor Hugo


Instrukcja obsługi:
1. Pogrub te tytuły, które przeczytałeś/-łaś.
2. Użyj kursywy przy tych, które masz zamiar przeczytać.
3. Podkreśl te książki, które kochasz/uwielbiasz/bardzo lubisz.
4. Wykreśl te tytuły, których nie masz zamiaru czytać, albo byłaś/-łeś zmuszona/-y przeczytać za czasów szkolnych i je znienawidziłaś/-łeś.
5. Umieść to na blogu.

piątek, 12 marca 2010

darcie pierza

Białe zeszyty
Sonia Raduńska
wydawnictwo: WAB
stron: 334


Czasem w księgarni zmuszony jestem wybierać. Rzadko to robię, częściej biorę wszystko, co wpada mi w rękę, co zaintryguje. Ale czasem wybieram. Ostatnio polecono mi Stachurę. Byłem niepewny: miałem wrażenie, że kończy się dobrze, a ja nie lubię tekstów dobrze zakończonych. Ale już chciałem to sprawdzić. Miałem też w rękach ostatnią Sylwię Chutnik, coś Hrabala i, wstyd się przyznać (?), Harrego Pottera. Spojrzałem jeszcze ostatni raz na półkę, spojrzałem wzrokiem osoby, która żegna się z wytęsknioną osobą, i zauważyłem „Białe zeszyty” Sonii Raduńskiej.
Gdy patrzę w półki, szukam schematami. Najczęściej wyszukuję serie, które już zacząłem, rzadziej kolory czy kroje okładek. Raduńska poszła serią: czytałem już wcześniej coś z Serii z miotłą. „Kazirodztwo” Christine Angot. Mocna. Drapiąca. Spojrzałem na czwarta stronę okładki. „Intymny dziennik dojrzałej kobiety, matki dwojga dzieci, która po śmierci męża próbuje uporządkować swoje uczucia”. Zaiskrzyło. Druga strona okładki: „Sonia Raduńska. Psycholog…” Poszedłem do kasy.
Ciągną mnie książki z psychologicznymi jazdami. Z książkami mam jak Kuczok z filmami:
Jeśli więc zamiast o filmie odważnym słyszę o dziele chorego umysłu, filmie odrażającym, zwyrodniałym, a jednocześnie wiem, że stoi za nim autor o znanym i sprawdzonym potencjale artystycznym – ogarnia mnie iście piekielna dociekliwość i spieszę do kina tym prędszej, im liczniejszy skonfundowany tłumek kinomanów podąża w stronę odwrotną. Nie żebym chciał ulżyć zboczonym popędom – wprost przeciwnie: jako że w Niebie chcę się znaleźć po śmierci, wolę je sobie zostawić jako niespodziankę; cóż bym miał za motywację do żywota bezgrzesznego, gdyby się Niebo okazało w kinie niefotogeniczne? Na piekło mogę sobie więc za życia popatrzeć, choćby dlatego, żeby mnie spróbowano zdemoralizować, żebym miał szansę się tym próbom oprzeć. Za prawienie morałów w kinie serdecznie dziękuję, nic bardziej nie podcina skrzydeł artyście niż chęć przyprawienia samemu sobie anielskich skrzydeł, chęć pokrzykiwania z ambony zamiast z reżyserskiego stołka.
Książka musi mnie boleć, musi drapać jak cyrkiel grzebiący w tętnicy w nadgarstku na nudnej lekcji matematyki. Książka musi orać życie aż do skały, odcinać miąższ mango do samej skórki, a nie zjadać je po kawałeczku.
Chwyciłem za „Białe zeszyty”. Miał być Stachura. Okazało się, że u Raduńskiej jest go aż zanadto. Nic nie ginie w przyrodzie… Jest też mój Preisner, Miles Davies, jest mój Jarrett, jest Jung, de Mello (kiedyś skosztuję).
Oczy tej małej, jak dwa błękity
Myśli tej małej, białe zeszyty
A On był dla niej jak młody Bóg
Żebyż on jeszcze kochać mógł...
napisze Osiecka, zaśpiewa Raz. Dwa. Trzy.
Cóż więcej pisać o książce? Jest tu już wszystko.
Czytając autoterapię Raduńskiej zastanawiałem się, na ile możliwe jest szczere pisanie dzienników, pamiętników, blogów? jeśli zakłada się, że białe zeszyty nie są ich jedynymi czytelnikami. Okazuje się że można.
Wciąż jest to ciało zasługujące na miłość i namiętność. Moje piersi są jak u młodej dziewczyny. Skóra jeszcze gładka i ciepła. Tęsknię.
Szczerość i otwartość Autorki jest tak naturalna, że w chwilach, kiedy miałem ochotę na krytyczną ocenę („przecież nie można tak myśleć!”, „a co z Twoimi dziećmi?”, „jesteś samolubna!”), strofowałem się i chwytałem za kolejne daty...
Z przemyśleń w lekturze: odkryłem całkowitą naturalną sprzeczność między słowami mężczyzny wypowiadanymi w ważnych rozmowach, w listach (przy kawie w Columbii...) a zachowaniem dnia następnego. I następnego. Naturalną - bo - zdaje mi się - powszechną. Zachowania takie, jakby miały tę rozmowę, list, słowa - unieważnić. Czytam - że kobieta czuje się niezrozumiana, że ma poczucie niezawinionej nieważności. Wiem - że dla mężczyzny jest to, paradoksalnie, postać przypieczętowania wypowiedzianych słów. Może: by pokazać jak one są ważne odbiega się od nich, obiera przeciwny kierunek, gdyż stają się przez to wyjątkowe, niepospolite, świąteczne... Dziwny sposób, ale przekonujący dla niego. Dla mężczyzny. Mężczyzna musi to sobie udowadniać. Czytam dalej:
„Manipulowanie bliskością”, czyli naprzemienne zbliżanie i oddalanie w bliskiej relacji jest naturalną skłonnością mężczyzzny. Że jest bardzo naturalne, że skłopotany mężczyzna udaje się do „jaskini na odosobnienie i nie nalezy go wtedy zaczepiać! Że kiedy wyrusza ode mnie do siebie, mam go nie ścigać (bo tym mocniej będzie się odsuwał). On wróci - potrzebuje tylko przestrzeni i czasu dla siebie! I że kiedy ja mówię bliskiemu mężczyźnie o swoich trudnych uczuciach czy kłopotach, on naturalnie poczuje się obwiniany (oskarżany!) lub będzie chciał mi problemy rozwiązywać.
Prawdziwe.
I jeszcze odkrycie: doświadczenie płaczu totalnego. Z dopowiedzeniem: nie mając żadnego wsparcia. poza wsparciem w samej sobie.
Polecam wszystkim tym, którzy w codzienności drą pierze swoich ograniczeń. I próbują upchać jej w przytulną poduszkę.

wtorek, 9 marca 2010

spowiedź rozłożona w czasie


Harar
Radosław Kobierski
wydawnictwo: WAB
stron: 249

Widzi pan, bo ja nie chcę o tym mówić. Ja nie potrafię o tym mówić. Ja bym chciał, żeby ludzie to przeczytali. Żeby pan to przeczytał. I to najlepiej w jakiejś powieści. W jakiejś fikcji. Nie żebym sam to napisał, tylko żeby pan to znalazł w czymś, co odkryłem u kogoś. To dlatego czytam tyle depresyjnych, fikcyjnych historii. To dlatego nie potrafię często znaleźć takiej historii, która mi odpowiada. Która mi opowiada. Mnie. To dlatego lubię „Harar”. „Senność”. „Gnoja”.
Chcę żeby ludzie, żeby pan to przeczytał. I żeby się ludzie, pan - litowali. Żebyście się litowali, bo nic się nie da zrobić.
I żebym ja mógł patrzeć jak to czytacie. Żebym widział - może przez moje łzy - wasze łzy, jak będziecie to czytali. Jak będziecie odkrywali tę beznadzieję. Dlatego lubię jak ludzie czytają to, co ja czytam, jak ludzie mnie od-czytują. Odkrywają. Jak ludzie widzą mnie w tej beznadziei i - nic nie mogą zrobić...

Po raz kolejny, piąty chyba - przeczytałem „Harar” Kobierskiego. Od jakiegoś czasu mierzyłem się, by zacząć pisać o książkach, a nie prze-pisywać je. „Harar” mnie do tego zmusił. Zawsze bałem się, że blog będzie ewidentną formą realizowania mojego ekshibicjonizmu. Spowiedź rozłożona w czasie - powie Kobierski. Dlatego przez dwa lata nie pisywałem, a jedynie prze-pisywałem. Nic to nie dało. Mój wybór tekstów i tak (za) wiele mówił o mnie. Niektórzy Czytelnicy nawet dziwili się, że takiego wyboru może dokonywać facet...

Więc zaczynam pisać. I zaczynam z grubej rury. Od „Hararu”. Od książki, która wiele mówi o mnie. Sam nie wiem co mówi, więc nawet Ci, którzy mnie znają, nie będą (chyba) w stanie odkryć podobieństw. Ale wiem, że mówi. Czuję to.

„Harar” czytywałem w różnym okolicznościach i pozycjach. W pracy, na leżąco, gadając z klientami przez słuchawki, w tramwaju, w pociągu, ostatnio - w autobusie, w depresji, zamyśleniu, przed snem i po sesjach. Łykałem ją, nie czując nasycenia. Trawiąc słowa, które grały we mnie, gdyż na tę grę pozwalałem. Od „Hararu” zaraziłem się słowo-twórstwem, grą, która z liter tworzyła sensy. Potem poszedł Kuczok, Myśliwski, Klimko-Dobrzaniecki, ostatnio Chutnik.

Ciekawe dla mnie było to, że w kilka dni po każdej lekturze „Hararu” zapominałem, o czym była. Wyparcie? Że niby książka jest dla mnie znacząca? że mówi o mnie to, czego nie chcę, by mówiła? Być może. Może być. Ale z tego powodu mam motyw, by czytać ją po raz kolejny i kolejny. Tak też było tym razem.

Lubię egzemplarz który posiadam. Pokreślony długopisem, jeszcze z czasów, gdy po książkach kreśliłem długopisem a nie zakreślaczem. Ale kreślony nie tylko przez mnie. Także przez tych, którzy ją ode mnie pożyczali. Wstydziłem się ją pożyczać. Bałem się, że ten, kto ją będzie czytał, znajdzie zaznaczone fragmenty i będzie się zastanawiał dlaczego wybrałem właśnie je.

Odkrywali. I co z tego?

Okładka - żadna nie oddaje tak sensu i treści książki, jak ta. Dorosły facet leżący nago w starej drewnianej dziecięcej kołysce. Leżący, albo - wciśnięty. Przez kogo? Przez życie? matkę? chorobę ojca? próbę wejścia w dorosłość? I drewniana sucha podłoga.

„Harar” to historia młodego mężczyzny, dla którego wchodzenie w dorosłość jest nieustannym rozliczeniem z trudnym dzieciństwem. Nieustannym, ale koniecznym. Nadopiekuńcza matka, toksyczne autorytety, poczucie niższości, niezgoda siebie takiego, jakim się jest... Wieczne sobą rozczarowanie.

„W izolatce, w której spędziłem najszczęśliwsze dni mego życia, uświadomiłem sobie, że muszę oderwać się od poczucia samoistności, od traktowania swojego życia jako sprawy nadrzędnej, uwolnić się od nienasyconego nigdy pragnienia, żeby zawsze być w centrum zainteresowania, a właśnie to wraz z dzieciństwem ostatecznie utraciłem. Moje cierpienie polegało na tym, że nie mogłem nieustannie być w centrum zainteresowania, kiedy przestawano mi poświęcać uwagę, rzucałem się w wir jakiejś nowej pasji tylko po to, żeby odzyskać utraconą pozycję, i w ten sposób, nie dając ani chwili wytchnienia tym, którzy musieli mnie podziwiać, wypalałem w nich od razu wszystko. I kiedy odchodzili wypaleni, całkiem już oczyszczeni, natychmiast rodziła się we mnie podejrzliwość, a później złość, że nikt mnie nie rozumie, że jestem absolutnie sam. Ta złość przeradzała się w poczucie winy, później w strach, że jestem nikim”.

Dopiero choroba ojca, a jeszcze bardziej - odkrycie jego tajemnicy sprawiło, że nieodcięta wcześniej pępowina mogła pozostać porzucona. Mógł rozpocząć się kolejny etap. Życie zaczęło się odmieniać dzięki spełnionej miłości i ojcostwu.

Nie wiem jak podsumować. „Harar” niesie dla mnie tyle treści, że nie jestem w stanie jej pomieścić. Muszę starać się ją odłożyć na bok. Treść i książkę. Odłożyć - żeby znów do niej wrócić. Jak zapomnę.