Zdaje mi się, że cała wiedza o moim życiu pochodzi z książek
Jean-Paul Sartre, Mdłości

środa, 8 kwietnia 2009

przerwa


To niesłychane jak można wejść w czyjeś życie, a potem wszystko się ulatnia. (...)

Cały czas jestem w szoku. Zupełnie nie miałam zamiaru dzwonić wczoraj wieczorem, zupełnie. Byłam wykończona, chciałam się położyć wcześnie. Bardzo wcześnie. Spędziłam miły dzień. Spędziłam wiele godzin z Claude’em. Leonora wróciła w świetnym humorze. Spędziła cały dzień z Klarą u jej babci. Miałam plany na 8 maja wspólnie z Claude’em. Jakoś szło, wszystko powoli się układało. Zadzwoniłam. Miałam skurcze od dołu brzucha aż po klatkę piersiową, silne bóle. Biorę telefon do ręki. Pytam się, czy nie przeszkadzam. Mówi: „oddzwonię do ciebie za pięć minut”. Świetnie. Jak tam? Boli mnie brzuch, mam skurcze. Jestem potwornie zmęczona. Potem ona, rozświergotana: „byłam na wernisażu Arpaca, postanowiłam szesnastego urządzić przyjęcie, wspólnie z Agnes i Annie”. Od tego momentu rozmowa zaczęła się rwać. Byłam oczywiście zaproszona, mogłam zaprosić, kogo chciałam. Kogo niby mam zaprosić? Myślała, że sprawi mi przyjemność. No cóż, pomyliłaś się. Nie będziemy się więcej widywać, nawet jako przyjaciółki. Ciągle, ciągle, ciągle próbować odstawić, odprawić, odciąć. Tak mi się wydaje, na razie piszę bez zastanowienia. Spakować rzeczy, torbę, adios, żałuję, że cię poznałam. Żałuję, że 9 września poszłam na tę kolację. Na której się spotkałyśmy. Ciągle, ciągle. Widziałam się z Alainem, będę z nim pracować. Cieszę się. Chyba jesteś zadowolona? Przestań udawać, że to cię interesuje. Pójdę się położyć, jestem wykończona. Tak będzie lepiej, masz rację, idź się połóż. Odpocznij. Całuję. Otóż to. Do widzenia. Do zobaczenia wkrótce. Ale ciągniemy to dalej. Rozmawiamy. Jednak się nie klei. Później są zakłócenia na linii. Mówi: „oddzwonię do ciebie”. Dzwonię do Fryderyka, żeby było zajęte. Rozmawiam z nim dobre pół godziny. Potem do niej oddzwaniam. Mówię: „przepraszam, Fryderyk do mnie zadzwonił, dlatego było zajęte”. To dobry pomysł, żeby pracować z Alainem. Proszę cię, przestań. Powoli staje się to coraz bardziej nie do zniesienia. Odkładam słuchawkę, mówię, że mam dosyć. Oddzwaniam, mówię, że mam dosyć. Trzeba z tym definitywnie skończyć, nie spotykajmy się już więcej. Dłużej tego nie wytrzymam. Kładę się, umyłam zęby, jestem gotowa do snu. Wyłączyłam nawet telefon. Kładę się, ale jeszcze do niej dzwonię, włączam telefon i dzwonię. Żeby jej powiedzieć: mam dosyć, dosyć, dosyć. Każdego wieczoru spędzamy tak całe godziny. Ona mówi, mogłybyśmy zamiast tego coś poczytać, obejrzeć film, spotkać się z przyjaciółmi(kami), odpocząć, a nie spędzać tak całe godziny na niczym. Na wyłączaniu wydzwanianiu. Kładę się, dzwonię. Położyłam się, mówiąc do siebie tym razem to już koniec. Nie mogę tak dłużej. Jedyna dobra rzecz, że nastąpi jutro, będę mogła opisać to szaleństwo.

Christine Angot, Kazirodztwo

Brak komentarzy: