Zdaje mi się, że cała wiedza o moim życiu pochodzi z książek
Jean-Paul Sartre, Mdłości

sobota, 31 stycznia 2009

to nie o mnie...

Zamieszkać z nią! Dość miejsca dla dwojga! Ale podziękowałem tylko, powiedziałem, że nie, że wolę mieszkać sam. Nie mogę ścierpieć, jak na mnie ostatnio patrzy, wzrokiem czułym i pełnym troski, jaką winna jest ojcu córka, głowę przechyla na bok, jak robiła to Anna, unosi brew, a czoło marszczy na znak zatroskania. Nie, nie chcę, by ktokolwiek się o mnie troszczył. Chcę gniewu, złorzeczenia, gwałtu. Jestem jak człowiek, którego straszliwie boli ząb i który pomimo bólu czerpie mściwą przyjemność z wkładania czubka języka raz po raz głęboko w pulsujący ubytek. Wyobrażam sobie pięść, która nadlatuje nie wiadomo skąd i uderza mnie w twarz, czuję niemal ten głuchy odgłos i słyszę, jak pęka kość nosowa, już sama myśl o tym jest dla mnie źródłem drobnej satysfakcji. Po pogrzebie, kiedy goście przyszli do domu — to było straszne, prawie nie do zniesienia - schwyciłem kieliszek wina tak mocno, że skruszył mi się w dłoni. Zadowolony, patrzyłem, jak kapie z niej krew, jakby była krwią wroga, którego rozprułem śmiertelnym cięciem.

John Banville, Morze

Brak komentarzy: